Dziś pokrótce o dreamcatcherach - bo je uwielbiam, bo fascynuje mnie kultura Indian, bo po prostu mam wenę na pisanie ;) a że aktualnie są bardzo modne i goszczą w wielu domach, to może nie każdy posiadacz tego cudnego urządzenia wie, skąd się wziął.
Łapacze snów, jak wiadomo, pochodzą z kultury Indian Północnoamerykańskich. Stanowił najbardziej znany element kultury oraz rękodzielnictwa plemienia Ojibwa. Sny miały wielkie znaczenie dla członków indiańskich plemion, dlatego właśnie prawdopodobnie powstały łapacze - by zapewnić sobie oraz innym braciom plemiennym dobre sny.
Duchowość była dla Indian fundamentem, na którym opierali całe swoje życie. Ale o tym kiedy indziej.
Moja ulubiona legenda związana z genezą łapacza snów (a wersji legend takich słyszałam aż pięć!) mówi o starowince, która na zewnątrz swojego szałasu zauważyła pająka tkającego sieć przy sklepieniu. Szałas był niewielki, a dookoła biegały dzieci, które przez nieuwagę mogłyby zniszczyć przepiękną, delikatną sieć. Starsza kobieta postanowiła czuwać nad pająkiem i jego pajęczyną. Po jakimś czasie pająk postanowił jednak przenieść się w inne miejsce, jednak bardzo starowince podziękował za jej opiekę, a także za to, że osłaniała jego dom przed rozbawionymi dziećmi. Powiedział jej, że jego pajęczyna od teraz będzie chwytała wszystkie sny, jakie wejdą do jej namiotu - dzięki czemu te złe zostaną na zewnątrz, a dobre jej się przyśnią.
Rdzenne ludy Ameryki już dawno temu znali prawidłowości, które my ujęliśmy w naukę wiele wieków później. Prawidłowości te zostały ujęte jako tak zwane "myślenie magiczne" bądź "myślenie życzeniowe", jednakże symbolika pozostaje bardzo racjonalna i, powiedziałabym, praktyczna. Poszczególne elementy składowe łapaczy mają własne znaczenie, które pokrótce pragnę omówić.
Kształt kolisty to symbol zamkniętego koła czasu, który trwa nieprzerwanie od setek tysięcy lat. Sieć stworzona we wnętrzu okręgu symbolizuje członków danej rodziny, ich wzajemne relacje, powiązania i zależności, innymi słowy jedność rodziny, której symbolami są również powstałe w procesie wiązania supły. Jeśli do ozdoby łapacza snów użyjemy korali, to będą one spełniać nasze sny, pazury - będą zapewniać ochronę, a najbardziej popularny element, jakim są pióra, stanowią symbol żywiołu powietrza i pewnego rodzaju nośniki między światem duchowym i materialnym, poprzez który dobre sny będą na nas spływać w ciągu nocy.
Tak naprawdę Rdzenni Amerykanie wplatali w wykonywane przez siebie łapacze różne obiekty, w zależności od ich dostępności, a także swojej wyobraźni. Mogły być to muszelki, futerka, kamienie szlachetne (najczęściej turkus), rogi zwierząt, a nawet zioła. Ja chciałam jedynie przytoczyć tych kilka najbardziej oczywistych i znanych.
Generalnie powiedzielibyśmy, że Indianie traktowali łapacze jak amulety czy talizmany, takie swoiste namacalne tarcze przed aspektami psychicznymi, nad którymi nie mieli żadnej kontroli (umówmy się - niewiele osób, nawet współcześnie - potrafi zaprogramować swoje sny, bo wymaga to ogromnego wkładu własnego, czasu i cierpliwości, a że świat pędzi, a my jesteśmy leniwi, to zazwyczaj zajmują się tym osoby, którym naprawdę na tym zależy). Łatwiej i szybciej kupić łapacz - lub go zrobić (w wersji dla ambitnych) i wierzyć, że sam będzie filtrował naszą psyche ;) By taki amulet działał, musimy wierzyć w jego moc, a także zawrzeć w nim odpowiednik energii materialnej w odpowiadającym mu wymiarze niematerialnym... ha! Wydaje się trudne i skomplikowane. Otóż niekoniecznie. Moim zdaniem po prostu łapacz snów będzie spełniał swoją pierwotną rolę nadaną mu przez tubylczą ludność Ameryki, jeśli uruchomimy właśnie to wcześniej wspomniane "myślenie życzeniowe" i przypiszemy mu właściwości sprawcze, których być może nam brakuje.
Swoją drogą stanowił też genialną zabawkę sensoryczną dla najmłodszych już wiele setek lat temu ;)
Nie zmienia to jednak faktu, że współcześnie łapacz snów jest przepiękną ozdobą naszego domu, a nie brakuje i takich, którzy wierzą w magiczne ochronne właściwości tych przedmiotów, nawet jeśli wydają się innym infantylne. Ponadto są przede wszystkim dziełem czyichś rąk, więc są idealnym prezentem, np. na nowe mieszkanie.
Ja w swojej sypialni posiadam aż trzy dreamcatchery... i ciągle mi mało ;)
Też się zagłębiałam kiedyś w historię i symbolikę łapaczy snów :) od tamtej pory jeden zawsze wisi u nas w domu :) czy wierzę? nie wiem, ale nie zaszkodzi na pewno :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz! =)
UsuńOczywiście, że nie zaszkodzi, a wręcz pomóc może ;) u mnie natywistycznych motywów jest całkiem sporo, ale ja po prostu ubóstwiam taki styl. Moim zdaniem czyni dom bardziej swojskim i ciepłym w odbiorze.
Piękna pajęczyna!
OdpowiedzUsuńDziękuję, ma pewne niedoskonałości, ale udało mi się ich nie wyeksponować =D
UsuńTaki delikatny :)
OdpowiedzUsuń