Od długiego czasu jestem w posiadaniu
bardzo ciekawej, drewnianej skrzyni. Pomysłów na nią miałam
wiele, ale ciągle żaden nie wydawał mi się godny, by go
zrealizować. W końcu nadszedł dzień, kiedy moje koncepcje
dojrzały na tyle, by wszcząć pewne kroki w kierunku ich realizacji
;)
Już zdążyłam zapomnieć, jak bardzo
bolą ręce od trzymania pirografu! A na dodatek podczas wypalania
jeszcze dostałam dymem w oko... Na szczęście strat w ludziach
brak, póki co. Do zapamiętania: kupić ochronne gogle ;)
Od trzech dni towarzyszy mi zapach palonego drewna. Staje się to pomału moją nową perfumą ;) absolutnie mi to nie przeszkadza, choć nie jestem pewna, czy mężczyźni lubią, kiedy kobieta pachnie takim prymitywnym obrządkiem - bo przecież może się to kojarzyć z jakimiś rytuałami przy ognisku ;) Ależ mam fantazję... No nic.
Let's make coffee and burn, burn, burn!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz