Inspiracja: jesienne wieczory z kubkiem kakao, książką lub dobrym filmem dla dwóch osób (lub człowieka i kota - też dobra opcja); ponadto kolorki dobrane tak, by nastrajały optymistycznie (psychologii nigdy za wiele...)
Nazwa jest połączeniem: pled + plecionka = pledzionka ;)
Materiał: straciłam rachubę, ale zeszło ok. 5 włóczek z każdego koloru (Zuza Natura)
Wymiary: 200x220cm (rekord!)
Ciężko było uchwycić cały projekt w kadrze, a jeszcze ciężej go utrzymać w rękach tak, by w całości był dobrze widoczny, ale mniej więcej się udało. Założeniem było sfotografowanie go w plenerze, ale deszczowa pogoda zbytnio nie sprzyja, a ja już i tak zbyt długo odwlekałam zamieszczenie tego posta...
Styl chevron bardzo przypadł mi go gustu, łatwo się nim dzierga, a było to bardzo ważne dla mnie, by pledzionka stanowiła pracę z przyjemnością, a nie z przymusem. Jakby nie patrzeć spędziłam nad nią 10 miesięcy...
Zdjęcie wykonane jeszcze podczas dziergania,
już wtedy widziałam, że wykonałam dobrą robotę ;)
Kocioł zatwierdził!
Piękny, gratuluję wytrwałości. Ja często zaczynam projekty długoterminowe i często leżą odłogiem...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Rozumiem doskonale, sama często mam ten problem. Chyba do wszystkiego trzeba weny. Ale za to jaka wielka może być satysfakcja, gdy się je dokończy ;)
Usuń